#7 Pracowity Czwartek
Ostatni czwartek w większości spędzony na działce. Od 7 rano czekałem na fadromę która miała zebrać humus. Pan „fadromowy” zaczął o 7.20, gdy zobaczył wyznaczony plac spytał tylko czy ja tu kościół będę budował. Okazało się że wcale nie zaznaczyłem za dużej powierzchni, co wyszło kilka godzin później podczas tyczenia budynku.
Natomiast dwa dni wcześniej przywieźli mi pierwszą turę bloczków, 780 sztuk i niezły cyrk żeby wjechać zestawem na działkę i jakoś mądrze to rozładować, tak żeby później ekipie oszczędzić noszenia, nerwów i potu. Ale udało się nawet za dobrze, bo pani geodetka była lekko zła, że bloczki stoją za blisko, ale troszkę pokombinowała i dała radę, można jak się chce?? no można!. Bloczki trafiłem w niezłej cenie po 2,61 brutto z fakturą więc jak na te czasy całkiem całkiem. Widział je szef ekipy budowlanej ocenił dobrze. Jak tylko zalejemy ławy zamawiam drugą turę bo jeszcze cenę mi podniosą. Teraz negocjujemy ceny stali która ma być na czwartek bo chłopaki chcą powiązać zbrojenie.
W międzyczasie przywieźli mi blaszak i zamontowaliśmy wychodek (na działce brata He He niech on się później martwi), znaleziony u teścia na gospodarce, nadał się perfekcyjnie choć jeszcze z niego nie korzystałem :)
Mała fotogaleria z ostatnich prac:
Ciężki sprzęt wkracza do akcji chwilę po siódmej, ten dzień nie był szczęśliwy dla sąsiadów, nie pospali długo.
Po kilku przejazdach było już tak:
I na naszej działce rośnie sobie górka:
I rośnie:
I rośnie
Naprawdę ciężki sprzęt, prawda, że wygląda groźnie:
Jeszcze tylko wygładzić, wyrównać, wypieścić i gotowe, aż się świeciło. Pan który ściągał humus chyba jeden z lepszych w okolicy, zawsze ściąga tyle ile trzeba, później nie trzeba piachu 100 ton nawozić i bajora takiego nie ma jak deszcz popada.
A już po kilku godzinach przerwy działania geodety i całej pomocnej ekipy w składzie: żona, brat, siostra, mama, tata, teściu – na tym etapie wszyscy chętni, zobaczymy jak trzeba będzie sprzątać.
Po ponad trzech godzinach było już wreszcie po. Ręce odpadają od wbijania palików, nogi bolą bo praktycznie cały dzień w biegu, ale udało się … uff jakiś krok w przód.
Chłopaki jak wpadną robić wykop rozciągną sobie tylko sznurki od gwoździa do gwoździa i do dzieła, niestety nie będzie mnie przy tym (tygodniowy wyjazd).
Na koniec jeszcze najmłodszy inwestor, z obdartym noskiem po ostatniej kraksie, sprawdził wykonane przez nas prace i można było wracać do domu na kolację.
Kier bud stwierdził że kopiemy na 100 cm w dół od poziomu rodzimego gruntu i po ułożeniu zbrojenia od razu je zalewamy ( zbrojenie trzeba podwiesić o 10 cm wyżej niż normalnie), przy takim systemie ława będzie od razu zalana i osiągnie docelową grubość za jednym razme, czyli tak jakby najpierw przywieźć chudziak albo zrobić podsypkę z piasku. Podoba mi się taki system bo roboty mniej, pompa o raz miej a efekt taki sam.
Niech się tylko pogoda utrzyma do 06 maja bo właśnie wtedy chcemy zalewać ławę.